łej przeszłości[1] i prawdopodobnie... kanibalizmu religijnego.
Wróżbici, szamani i szamanki, poszukiwacze szczęśliwych mogił, guślarze i znachorzy cieszą się po dziś dzień ogromnym wpływem wśród ludu, wdzierają nawet do cesarskiego pałacu, uparcie broniąc starodawnych obyczajów i wierzeń, źródeł ich dochodów... Mieszają się do polityki, intrygują i na rozkaz roznoszą szeroko po kraju żagiew rozruchów ciemnych, wrogich wszelkim ulepszeniom i postępowi. Wiadomo, iż zamordowana przed 9 laty królowa Miń, wróg zaciekły wszelkich zmian, była zagorzałą szamanistką i chętnie otaczała się zgrają rozmaitych mu-dań i pań-su. Ale po jej śmierci wpływ ich, choć osłabł, nie ustał zupełnie. W 1904 roku po wtargnięciu Japończyków do Seulu zostali na ich żądanie wypędzeni z pałacu różni wróżbici i szamani, uznani dekretem cesarskim za „źródło waśni i nieszczęść czasów ostatnich“...[2].
W czasie mego pobytu w Seulu skarżył mi się pewien urzędnik dworu, że cesarz wydał w tym roku na gusła szamańskie 10,000 dolarów.
— Czy to nie lepiej szkołę za te pieniądze założyć?... — pytał mię, licząc na przychylną odpowiedź.