w nieustannej obecności innych dusza schnie, jałowieje, kołowacieje nareszcie!... Dlatego to taki urok ma życie w wielkich miastach, gdzie towarzyskość i osamotnienie łączą się harmonijnie!
— Mówiłam Stefanowi to samo... Ale on twierdzi, że jednostka zaczyna się od... dwojga.
— Tak, tak!... Znana teorya grecka z doby gyneceów!...
— Co pan powiedział?
— Ach, nic! Zmieńmy temat... Czy pani nigdy nie odczuwa potrzeby zostawienia po sobie w spotkanej duszy ludzkiej głębokiego śladu, choćby bolesnego, ale związanego węzłem nierozerwalnym... ze wspomnieniem?
— Jak w kim! — odrzekła z pewnym niepokojem.
— Rozumie się, że przedewszystkiem... w duszy, która w nas samych taką wyorała brózdę... Jest w tem dziwna słodycz, jakby odczucie nieśmiertelności... Gdyż w istocie żyjemy przez wieczność tylko w ludzkich wspomnieniach jako w zbiornikach doświadczeń. Lecz prócz tych rozsianych, mgławicowych śladów, każdy z nas w cichości pożąda śladów osobistych... Czy nie tak?
— Zapewne, zapewne! — bąkała strwożona. — Niech pan wyjrzy, czy nie widać Stefana? Coś bardzo się spóźnia!
Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/144
Ta strona została przepisana.