Ta strona została przepisana.
— Jeść!...
— Stefek, kochany!... Daruj!... Zapomniałam... Ledwie co nastawiłam obiad!...
— Zapomniałaś? — powtórzył, podnosząc brwi. — Może ten filozof był?...
— Ależ nie!... — odparła żywo rumieniąc się i odwracając twarz, jak zwykle w chwili zmieszania.
Stefan patrzał dalej niechętnie i podejrzliwie. Wtedy zbliżyła się doń i, zawieszając ręce na szyi, szepnęła:
— Dzidziuś!...
Resztę dokończyła tak cicho, że raczej domyślił się niż usłyszał. Radość i duma rozjaśniły mu twarz. Przygarnął żonę do siebie i otarłszy ręką wilgotne wąsy całował po dawnemu jej oczy i usta. I ona tuliła się doń jak dawniej...
— A ja myślałem już, że mnie nie kochasz!...
Spóźniony obiad zmienił się w sutą kolacyę.