Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/160

Ta strona została przepisana.

jednak musiał cierpieć ten człowiek zupełnie samotny, niezdolny do życia, niezdolny do zawojowania sobie szczęścia i bytu...
— Czy zostawił jaki list? — spytała przedewszystkiem, gdy Stefan przybył nareszcie.
— Nie, zgoła nic!
— Opowiedz wszystko.
— Cóż!... Zastrzelił się z rewolweru... Ot i wszystko!...
Nie chciał więcej mówić. Nie nastawała i, przymknąwszy oczy, siedziała oparta o słup jurty obok męża, który zgłodniały, przeziębły jadł dużo i głośno.
Zwolna jednak pełnia przeżytych wrażeń wzięła w nim górę i nieproszony zaczął sam opowiadać:
— Dawno się już musiał zastrzelić. Z tego samego zastrzelił się rewolweru, któryś mu oddała... W jurcie mróz jak na dworze... Prawdziwa pieczara... Ściany białe od szronu... Nad pościelą, gdzie leżał całe festony sadzi... Twarz biała, surowa... Na rzęsach zamarzłe łzy... W serce sobie strzelił... Powiadają, że każdy, kto strzela sobie w serce, płacze...
— Powiadają, że zakochani zawsze strzelają się w serce... — pomyślała Zofia.
— Nie wiem, czy jakuci skradli, czy nie miał nic, ale wcale nie znaleźliśmy ani w jurcie ani w spiżarce kruszyny pożywienia... Może