z głodu się zastrzelił?! Ale dlaczegóż nie przyszedł?... Czyżbyśmy się z nim nie podzielili ostatkiem?! Czyż nie wiedział tego?... Kompletny obłąkaniec!... Tak nas urządzić! Wiesz co gadają? Gadają, że to myśmy go zabili... Mówią, że list jakiś pisał do ciebie, który z gniewu rzuciłaś w ogień... Ma zjechać sędzia śledczy w tej sprawie... Czy to prawda?
— Istotnie... pisał...
— Nic nie mówiłaś...
Koło jej ust przewinął się bolesny skurcz; była chwila, że mu chciała wszystko powiedzieć. Ale spojrzała na tę twarz prostą i jasną, na spokojne rysy nabrzmiałe od pracy i zimna, na ciemne, zmęczonej oczy, na oblicze ciche, łagodne jak woda zastała i nie odważyła się rzucić w nie wyrazów niosących boleść, zwątpienie, burzę... cały łańcuch niewiadomych uczuć i czynów...
— Cóż ci miałam głowę zawracać... Nic tam nie było osobliwego...
— No tak, ale zawsze!... Popełniłem mimowoli niezręczność... Powiedziałem, że nieprawda, że żadnego listu nie odbierałaś!...
— Nic wielkiego. Objaśnimy, żeś niewiedział... Dowód, że rzecz małego znaczenia.
Jej spokój i rozwaga uspokoiły go.
— A jednak ciężko, ciężko!... Nie mogę po-
Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/161
Ta strona została przepisana.