Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/162

Ta strona została przepisana.

zbyć się żalu do niego i do siebie. Nie umieliśmy go przygarnąć...
Nowy kurcz przeleciał po ustach Zofii i płacz spazmatyczny powalił ją na stół.
— Ależ uspokój się, uspokój!... Nic takiego!... Miej wzgląd na swój stan!... — biadał nad nią, daremnie siląc się ją utulić. — Podawał jej wodę, gładził włosy rozsypane po plecach i tulił, rozgrzewał zimne, posiniałe ręce.