Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/183

Ta strona została przepisana.



I.

— Imię?
— Edward...
— Nazwisko?
— Zaremba...
— Lat?
— Dwadzieścia pięć...
Po każdej odpowiedzi dyrektor więzienia zaglądał do papierów i sprawdzał.
— Rozbierz się!... — zakończył surowo.
Więzień nie ruszył się, tylko drgnęły mu i pobladły wilgotne, młode wargi, tylko zadrżały długie rzęsy opuszczonych powiek.
Dyrektor spojrzał nań zezem i zrobił nieznaczny ruch głową dwóm stojącym u drzwi dozorcom.
— Rozbieraj się! — powtórzył jeden z nich, biorąc za łokieć młodzieńca.
— No, dalej!... — dodał drugi, popychając go zlekka ku ścianie.