— Będziemy sobie zdobywali... kulturę! Mamy już pióro i lancet!... Na spacerze postaram się dostać kamyczek albo nawet okruch... szkła. Ze szczotki można co dzień wyrwać jedną szczecinkę... Ze ścierki — kawałek niteczki... Tak powstanie własność!... Wszystko się przyda ultraproletaryuszowi!... Naprzykład z wypranych nici można zrobić szarpie na ranę... Albo owinąć niemi okowy, żeby nie wżerały się w nogi... wreszcie można z nich skręcić sznureczek do podtrzymywania łańcuchów, żeby nie wlokły się w czasie chodzenia, kiedy ręce zajęte... Brzęk zdradza mię przed smokami... Nim uchwycę łańcuch ręką, warczy nieznośnie jak stado psów!...
Przykucnął znowu przed kalendarzem i rozmyślał:
— Kto tu mógł siedzieć przedemną? Czy długo siedział?... Czy dawno wyszedł?... Czy aby wyszedł?... Może umarł?... Pewnie umarł!... Więzienie zbyt nowe, aby zdążył odsiedzieć... Tu sami długoterminowi...
Silił się przedstawić sobie tego poprzednika, dostrzegał nieledwie bladą jego marę, tłukącą się w białawem, martwem powietrzu celi. Gorączkowo płonące oczy... spieczone usta jęczą i ciężko dyszą... Niezdrowe wypieki na trupiej twarzy... Slaby, chudy, przejrzysty szkielet... Sam, sam, nikogo w około!... Ci
Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/208
Ta strona została przepisana.