Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/211

Ta strona została przepisana.



IV.

Obudził go ból w nodze.
Świt wątły, nieśmiały z trudnością wsączał się do celi przez bielmo okna. Pręty krat, czarne i zgrubiałe, skutecznie broniły mu drogi. Popioły mroku pływały w powietrzu w około, zwieszały się ze stropu, czepiały ścian, zasnuwały kąty jak ruda, wstrętna pajęczyna, jak rozwieszone urągliwie strzępy łachmanów żebraczych. »Trumienna« podłoga, połyskiwała spodem blado niby wilgoć mogilnego dołu.
Zaremba ze wstrętem poczuł odór brudnej, skwaśniałej poduszki i brudniejszego od niej koca, którym był okryty. Choć rana na nodze rwała go, srożej niż nabierający wrzód, podniósł się, cicho brzęcząc kajdanami, usiadł, oparł plecami o mur, objął rękami kolana i głowę z przymkniętemi oczami na nie opuścił. Spać nie mógł, ale pragnął pomarzyć...
...Nizki, obszerny dwór wiejski pod wiel-