rzyńców, zanurzali wynędzniałe twarze w misę zupy dyniowej.
— Aha, mucha!
Ucieszył się, spostrzegłszy, że wraz ze strawą przyleciała zapewne z kuchni nieproszona stołownica. Nie miał zamiaru dzielić się z nią najmniejszą kruszynką. Owszem przeznaczył ją samą swemu nowemu przyjacielowi. Lecz przebiegły owad brzęczał wysoko u okna, gdzie go dostać nie mógł. Postanowił ją zwabić i ulepiwszy kulkę z chleba, przykleił ją wysoko na pochyłości podoknia. Przyczaił się u muru i czekał...
Miał zajęcie do samego zmroku. Wytrawna stara mucha długo udawała, że nie widzi przynęty i ani myślała zniżać się do jej poziomu. Romantycznie bzykając, błądziła gdzieś w wyżynach pod samym sufitem, łaziła po suficie, po szybach, po kratach, po niedostępnych szczytach ścian, strzygła lekceważąco nóżkami i otrzepywała skrzydełka...
»Bazyliszek« zaglądał kilkakroć do celi, widocznie zdziwiony panującą w niej ciszą i niezwykłymi ruchami zadartej głowy więźnia...
O zmroku mucha już przysiadła niedaleko chleba, gdy w tem cicho zabrzęczało stukanie. Zaledwie jednak Zaremba spróbował odpowiedzieć, zaszeleściły pod drzwiami nie-
Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/222
Ta strona została przepisana.