Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/223

Ta strona została przepisana.

toperzowe kroki »Bazyliszka«, błysnęło elektryczne światło i syknął odsunięty niepostrzeżenie »judasz«...
Zdołał jedynie wystukać tego wieczoru swoje nazwisko i swoją sprawę. Był tem do tego stopnia podniecony, że miał ochotę chodzić, ruszać się, śpiewać, lecz okrutny ból w nodze trzymał go na uwięzi. Doktor, oczywiście nie przyszedł. Zaremba postanowił już o nic nie pytać, niczego nie żądać, zanim nie dowie się wszystkiego od towarzyszy.
Odtąd stukał dorywczo, ile się dało.
Stukał w czasie sprzątania, roznoszenia obiadu, sprawdzania więźniów, gdy straż była zajęta, gdy hałas panował na korytarzu... W czasie dyżuru »Grubego«, który miał słuch tępszy i usposobienie ociężalsze, stukał nawet — wprawdzie niezmiernie cicho i ostrożnie — o zmroku, przy głębokiej ciszy... »Bazyliszka« ustrzedz się było o wiele trudniej. Czujny jak szakal, przebiegły jak tygrys zjawiał się niespodzianie przy najmniejszej zmianie w zachowaniu się więźniów, jak gdyby dręczycielska jego dusza żyła wspólnym z nimi zestrojem... Raz omało nie przyłapał Zaremby, chociaż ten trącał o rurę swą gałeczką chleba niegłośniej, niż uwięziony komar nóżkami o szkło szyby. Nagle jak piorun rozbłysła lampa elektryczna i klapnęła zasuwka »judasza«. Za-