Przerwa. W rozespanym mózgu Zaremby budziły się dalekie wspomnienia, niewyraźne zarysy, wypływały opornie barwne, nęcące i przeraźliwe zarazem złudy...
Czyliż on już nie powróci?
Czyliż on już nie powróci?
Nie, nie, on śpi w grobie:
Zaśnij i ty sobie.
Już on nigdy nie powróci...
———————
Usiadł, otworzył szeroko pełne grozy oczy... W grubym zmroku celi coraz wyraźniej zarysowywała się postać kobieca. Płynęła powietrzem w powiewnych, białych szatach... Kwiaty miała w ręku i wieńce z kwiatów na ramionach, na skroniach, na młodych piersiach, na rozpuszczonych ślicznych włosach... Małe usta uśmiechały się smętnie, ciemne oczy patrzały przepaściami bez źrenic... Widmo śpiewało:
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
O zmarł, znikł z naszego grona;
Zmarł, opuścił nas;
U nóg jego darń zielona,
W głowach zimny głaz...
———————
Na całunie kwiat;
Wierne ręce go posłały
Za nim, w lepszy świat...