Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/266

Ta strona została przepisana.

rzeniem, w którem niepomiernie rozszerzone źrenice otwierały się, jak dwie wypruchniałe dziuple...
Bazyliszek cofnął się mimowołi przed nim i krzywy skurcz przeleciał mu po gębie. »Starszy« zmierzył go zyzem, wypiął wargę i zakiwał znacząco głową.
— Wiktor umarł! — krótko i niezmiernie cicho wystukał jeszcze dnia tego Pankracy.
Sąsiad już był w swej celi. Brzęczał łańcuchami, mruczał i chodził.