Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/267

Ta strona została przepisana.



IX.

W kazamacie zaległa skupiona, pogrzebowa cisza. Zaremba nie odchodził od drzwi i przyłożywszy ucho do »judasza«, łowił do dna zmąconą duszą najmniejszy głos, najlżejszy szmer. Gdy liczne obcasy zatupotały w celi Wiktora, wydało mu się, że depcą one po jego żałości pełnem sercu. Nie znał tego człowieka, a mimo to wyraźnie widział twarz jego, źle ogoloną, zczerniałą, wychudłą, podobną do jego własnej twarzy, odbitej ongiś w zwierciedle wody... Widział, jak zachodzące bielmem oczy szukają poraz ostatni nadaremno wśród pustych, szarych murów ludzkiej, przyjaznej postaci... Wspominał dobroć zmarłego, jego żywy do ostatka udział w odtwarzaniu Hamleta, udział we wszystkich kłopotach, troskach, bolach i radościach towarzyszy... jego wesołe żarty, jakimi krzepił ducha słabną-