Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/272

Ta strona została przepisana.



X.

Bazyliszek tryumfował. Ostatni najzdrowszy i najniespokojniejszy z więźniów przycichł i spokorniał. Pycha, wzgarda, pewność siebie bardziej jeszcze zaostrzyły ostry nos, ostrą bródkę, konopne wąsy i spiczasty wzrok dozorcy. Zadzierał głowę tak wysoko, że widział tylko golone czubki aresztanckich głów; rozkazy wydawał nie słowami już, lecz sierdzistymi ruchami i nieartykułowanemi mruknięciami.
— Inaczej nie można! Za grdykę i o ziemię, to zaraz cicho! Znam ja ich! Ho, ho — pouczał Grubego.
— Też ludzie som!
— Co? Jacy ludzie? Władzy nie uznają, prawo łamią! Dranie som! Na wszystko się targną!
— No tak, prawda! Dranie — zgadzał się Gruby, wylękły o swoją posadę i pensyę.