— Pozwól niech wszystko wypowiem, gdyż jesteś tą, którą zmysły me szukały wśród tłumów, której istnienie dusza ma odgadywała od wieków... Gdym po raz pierwszy ujrzał cię jasną, smutną i cichą w głębi ciemnej jurty, serce zamarło we mnie od uczucia podobnego do grozy... Jesteś dla mnie żywem wcieleniem dawnych snów... Jesteś tą, przez którą życie moje przejść musi lub rozwiać się, rozbić na proch... Szczęście więc dla mnie jest możliwe... jest możliwe... Nie odmówiłaś!... Nie myśl, że to zasadzka, że umyślnie sprowadziłem cię tutaj, aby ci powiedzieć... Nie, przeciwnie: przysięgałem sobie, że nie dam ci nic poznać, odkładałem to do zimy, do jesieni, kiedy byt materyalny... Nie odpychaj mię dla wad moich... nawet na krótko nie skazuj na wątpliwość, nawet na jedną noc...
...Teraz, gdym ci to wszystko powiedział, nie odchodź ukochana! nie odchodź!
Patrzał na falujące wzgórki jej piersi, tak przezniego pożądane, na śliczne, pochylone oblicze i wydało mu się, że ziemia wiruje i ugina się pod nim... na samą myśl, że może się zgodzić!...
Lecz ona podniosła nagle głowę ruchem stanowczym i szepnęła:
— Nie. Nie dziś!... Muszę się zastanowić... Muszę wyrozumieć... Muszę sama z sobą po-
Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/31
Ta strona została przepisana.