Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/385

Ta strona została przepisana.

i osłabiające rozkosze. I powtarzam: wolę odczuwać odpowiedź w swych czynach!
— A o czem myślałeś przed chwilą?
— Myślałem... o nowem naszem nieszczęściu... Znów rozłam... W takiej chwili... Ostry miecz, miecz kuty w ciągu długich lat cierpień, przez wysiłki setek ofiarników, złamany, złamany...
Wstał niezmiernie poruszony i znowu usiadł.
Kiesza patrzał nań z głębokiem współczuciem.
— Ee... Może jeszcze plotka!...
— Nic pewnego, ale możliwe...
Znów wstał i, oparłszy czoło o szybę, patrzał na ognistą zawieję.
Kiesza leżał nawznak i cicho pogwizdywał.
— Jacy wy, Polacy, jesteście jednak... egoiści!
— Egoiści? Dlaczegóż to?
— Przecież tych rozłamów na... kuli ziemskiej odbywa się mrowie... Nie wiem, czyś się nawet bardzo tem interesował, a tu nagle taka rozpacz...
— Żadna rozpacz... Dla każdego chyba własna koszula jest bliższa ciała. Czy wy tak bardzo interesujecie się całą kulą ziemską?