Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/60

Ta strona została przepisana.

— Widzisz, Stef, źle, żeś mię tu przywiózł.
— O nie mów tak. Czyż istotnie tak ci tu źle było?
— Owszem. Byłam szczęśliwa! — odpowiedziała szczerze.
— Byłaś!? Więc już nie jesteś?
— Posłuchaj, kochany, — powiadają, że kobiety muszą się przyzwyczaić do miłości. Wszak jestem ci powolną!
— Wiem, wiem! Ale cóż ja zrobię, kiedy chcę cię coraz więcej!
Rozśmiała się smutno.
— Ty potrzebujesz zupełnie innej niż ja kobiety, kobiety silnej, zmysłowej z temperamentem...
— Nie wiem. Być może. Ale stało się. Teraz ciebie tylko pragnę i... cierpię.
— Widzę to i nie wiem jak temu zaradzić! Jak robią inni...
— Inni? Nigdy się żony o usposobienie nie pytają, co najwyżej biorą w rachubę jej... zdrowie.
— Więc dobrze. Zgadzam się.
Uśmiechnął się.
— Jużeś mię do czego innego przyzwyczaiła. Kto spróbował czystego i mocnego wina, nie upoi się wodą cukrową!
Zarzuciła mu zwykłym ruchem ręce na szyję.