Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/93

Ta strona została przepisana.

Raz księżniczka doń podchodzi
Opuściwszy oczy, mówi:
Powiedz, proszę, mi swe imię
I skąd tutaj się pojawiasz?...

Niekiedy Stefan opowiadał wydarzenia ze swego burzliwego życia.
— Zdarza się, iż najlepszy człowiek, najmężniejsza dusza znajdzie się nagle na włosek od błędu, od zguby — zaczynał sentencyonalnie.
— Siedziałem już od pół roku w więzieniu. Odmówiłem zeznań. Gnębili mnie. Nie dopuszczali nic ze świata. Nie miałem książek, pieniędzy, nawet bielizny na zmianę. Nie puszczano mnie na spacer, nie dawano widzeń. Cztery białe ściany, kraty i siatki w oknie, tapczan, stół i stołek... Szalona nie dająca się opisać nuda, czczość jakiej nie doświadczałem nigdy ani przedtem ani potem... Kiedy mucha przelatywała przez celę śledziłem z całą pilnością, z wytężoną uwagą dokąd dąży i co robi, gdyż był to już niezwykły i wysoce zajmujący wypadek... Raz ni z tego, ni z owego wezwano mię wieczorem do kancelaryi więziennej, przyczem kazano się ubrać. — Oho! pomyślałem. Coś się stało a może wyrok przyszedł i wywożą mię. Ryłem podniecony i zaciekawiony niezmiernie.
W kancelaryi zastałem dwóch aniołów-stró-