Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/96

Ta strona została przepisana.

zapomnieć o nich i one wracają dręczące i złośliwe, jak zmory...
Szczególniej, jeżeli musimy je przebaczać!... — podkreśliła Zofia.
Zatrzymał się i spojrzał na nią uważnie.
— Co chcesz przez to powiedzieć?...
— Właściwie nic... A raczej przyszło mi na myśl... Widzisz, Stef, jaki ty jesteś nierozsądny, dążąc do utrwalenia formalnie naszego związku... Teraz łatwo nam sobie wybaczać rozmaite rzeczy, gdyż oboje chcemy sobie wybaczać... Co innego, gdy będziemy sobie musieli wybaczać... Daruj, że wciąż wracam do tej sprawy, ale zajmuje ona mnie tak żywo, że wciąż o niej myślę i wszystko do niej mimowoli sprowadzam... Wyznaję, że lękam się...
— Dziecko, lękasz się swego najwierniejszego sługi?! Zresztą kto może cię związać?... Potargasz wszelkie zobowiązania, skoro utracą swoją treść... Rzucisz mnie jeśli na to zasłużę...
— Właśnie, że cię rzucić niechcę... Niechcę, żeby do tego doszło.
— Co o tem mówić!... Czego się truć zawczasu!? Płyńmy z falą!...
— Łatwo tak mówić wam, na których miłość nie zostawia takich śladów!... Ale my kobiety właściwie zdolne jesteśmy raz tylko kochać; każda nasza następna miłość już jest