Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

dzić, aby życie mogło wrócić do zwykłego koryta...
Zdaje się. że ta partya miała przewagę; zgodnie z traktatem, wojska (w czasie mego przyjazdu) opuszczały południową Mandżuryę. Na jednej ze stacyi spotkałem 10-ty pułk, który wyszedł z miasta Kao-jań, gdzie stał 3 lata.


W stepach Chajlarskich i na Chinganie panowała jeszcze zima, mróz dokuczał, i zdarzały się nawet zawieje, lecz skoro tylko pociąg nasz zbiegł zygzakami w dolinę Buchaty, wionęło na nas wiosną. Im dalej uciekaliśmy od kopcowatych, półkolem na północy spiętrzonych gór, tem robiło się cieplej. Płatki śniegu bielały ledwie gdzieniegdzie na uboczach; środkiem doliny wartko płynęła rzeczułka; krzewy przydrożne świeciły nabrzmiałymi pączkami; wesołe twarze robotników chińskich zdawały się wciąż mówić sobie i innym, że zimy już niema, że ubyła jedna troska i bieda.
Skały, miejscami bardzo malownicze, w ukośnych promieniach poranku rozchodziły się coraz szerzej, łagodniały, błękitniały, dolina rozszerzała się, zjawiały się na niej zarośla i gaje szarej jak srebro ilmy, czarnych dębów i czerwonawej jak złoto olszyny. Na górach tu i owdzie zieleniały sosny, a na mokradłach strzelały wysoko z dymku bezlist-