— Gdzie mieszka, pytam?
— A ktoś ty taki?
— A co ci do tego? Wiesz, czy nie wiesz, gdzie mieszka komendant?
Figura zbliża się i tuż przy mojej twarzy zaciąga papierosem; słaby blask oświetla mię na chwilę. Widocznie lustracya wypadła na moją korzyść, gdyż figura mówi już łagodniejszym tonem:
— Gdzie ma mieszkać? Tu mieszka! — pokazuje budynek, czerniejący niedaleko na wzgórku.
Za chwilę znalazłem się w jasno oświetlonym, schludnym pokoiku, za stołem zastawionym przyborami herbacianymi, z szumiącym samowarem na boku.
Przegawędziliśmy wesoło cały wieczór; gadaliśmy nawet o Warszawie.
Przenocowałem w etapie wojskowym, wraz z przejezdnym kozackim oficerem, a nazajutrz komendant dał mi wierzchowca i dwóch przewodników kozaków.
— Niech pan nie żartuje! Gdyby pan sam pojechał, mogłoby się z panem co zdarzyć. Zresztą nie trafiłby pan. Radzę panu również wziąć moją burkę, bo będzie zimno — radził komendant.
Istotnie przejmujący, gwałtowny wiatr poprostu z konia spychał.
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.