kę, kapciuch i torebkę z krzesiwem lub zapałkami; kołdry mają watowane, poduszki — drewniane podstawki lub plecione z bambusu elastyczne wałki. Na te podstawki zamożniejsi kładą małe pierzane lub włosiane poduszeczki.
Na znacznej jeszcze odległości od miasta wiatr przywiał fatalny odór martwicy. Myślałem w pierwszej chwili, że spadnę z konia, spazmy ścisnęły mi gardło. Po kwadransie jednak oswoiłem się z tem trochę i wśród tumanów kurzu dostrzegłem przyczyny zapachu, małe stożkowate kupki mogił chińskich, nieprzejrzane ich pola, otaczające ścisłym wiankiem każde miasto chińskie. Na niektórych stały nagrobki — małe słupki kamienne, lecz większość nie miała żadnych znaków. Chińczycy nie kopią wcale dołów, lub kopią nadzwyczaj płytkie. Trumnę z wierzchu zasypują gliną. Nie widziałem żadnych szczególnych oznak poszanowania dla tych mogił. Wiele z nich wiatr rozwiał, inne rozmyły deszcze, a trumny przegniłe i rozbite sterczały na wierzchu. Widać było nieboszczyków; odzież ich i piszczele wystawały nazewnątrz, wiatr trzepał nimi... Psy, świnie, szczury i wrony gospodarowały wśród mogił, wcale nie zwracając uwagi na gwarny tłum, idący drogą.
Wśród tych pól śmierci, które ciągnęły się daleko, jak okiem sięgnąć, one były wyłącznymi go-
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.