wracał skądkolwiek w nocy, z urzędu dodawano mi... dwóch kozaków.
Następujący wypadek zdarzył się w czasie mojego pobytu: W środku miasta, niedaleko nawet od mieszkania wojennego komisarza, gromada Chińczyków złapała dwóch przybyłych niedawno do miasta Rosyan, zawlokła ich do pustego domu i, związawszy, zaczęła dręczyć, podsmalać płonącym papierem, ranić, wymagając okupu. Dręczeni wysłali list na stacyę Cycykar z prośbą o pieniądze. Zabrawszy im pieniądze, zegarki, odzież, porzucono ich związanych. Jęki nieszczęśliwych usłyszał ront wojskowy, patrolujący ulice. Oswobodzono uwięzionych, a uwięziono Chińczyków, na których ślady naprowadziły sprzedawane rzeczy i zegarek. Właśnie sąd konsularny z władzami chińskiemi roztrząsał tę sprawę, gdym odwiedził cycykarskiego konsula.
Miasto Cycykar nie jest piękne. Nie posiada wcale ogrodów, ani w śródmieściu, ani w okolicy, z wyjątkiem małego ilmowego gaju za południowo-zachodnią bramą koło starego cmentarza znakomitych Mandżurów. Cycykar uważany jest za miasto mandżurskie; istotnie dużo Mandżurów tam mieszka, lecz wyznaję, że nie mogłem ich odróżnić od Chińczyków, mimo pewnego doświadczenia, nabranego w Chajlarze. Odzież ich i oby-
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.