mysłowi od europejskich. Pod względem bezpieczeństwa Mandżurya nie jest gorsza od Kaukazu i Syberyi.
Za główne źródło przygód i niepowodzeń należy tu, jak wszędzie, uważać nieznajomość języka. Kto umie po chińsku lub ma dobrego tłómacza i dobry w kieszeni rewolwer, śmiało może puszczać się w podróż po Mandżuryi do najdalszych nawet jej zakątków. Poznałem ludzi, którzy samotni z towarami docierali do bardzo odległych wsi i miasteczek. Było to co prawda przed wojną, ale wyprawy te dowodzą, że charakter mieszkańców z gruntu nie był ani okrutny, ani dziki, ani Europejczykom wrogi. Wojna popsuła stosunki. Znowu wspominam o niej, gdyż w wagonie spotkałem się z cywilnym jej uczestnikiem, który uciekał do granicy z obozem, ściganym przez Chińczyków. Cierpieli chłód, gdyż bali się palić ogni w nocy, aby ich nie wystrzelano; zabrakło im jedzenia i nabojów, padły zwierzęta pociągowe; wlekli się ledwie żywi; byli z nimi starcy, kobiety i dzieci... Kto został, o tym już nikt nigdy nie usłyszał.
— O jednej tylko kobiecie, żonie telegrafisty, ranionej kulą w piersi, doszły potem pogłoski gorsze od śmierci... Chińczycy znaleźli ją umierającą i wyleczyli... Potem ten pierwszy, który wziął ją do niewoli, sprzedał ją drugiemu, tamten po nie-
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.