Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

brak dobrych obrazów, rysunków, przedmiotów chińskich... Wszystko to wykupiono, zabrano i wywieziono do Europy. Za pozostały brak przekupnie żądają szalonych sum...
Zwiedziłem znakomite świątynie, między innemi słynną świątynię „Sądu ostatecznego“, gdzie liczne figury wyobrażają losy, czekające grzeszników. Wydało mi się, że słyszę opis tego „sądu“ w jakimś zapadłym polskim kościołku: płaczą baby, wzdychają chłopi... mimo to grzech uparcie gnieździ się w ich sercach.
Kazałem się zaprowadzić do świątyni „Nieba i ziemi“, zwanej tu „Phy-tha-ten-ty-fo“, ale to nie była ta świątynia, której szukałem. „Daj-miao“, chińska świątynia narodowa, gdzie cesarz odprawia nabożeństwo. Była to zwykła, nawpół rozwalona buddyjska świątynia z olbrzymim strasznym czerwonym „Gniewnym Buddą“ na ołtarzu. Bóg trzymał w objęciu kobietę i był otulony żółtym płaszczem, który zresztą za kilka groszy zgodził się bonza usunąć. Po obu stronach ołtarza na ziemi stały wielkie drewniane i gliniane malowane figury geniuszów i demonów. Równolegle z ołtarzem na kilkunastu stopniach stało kilkaset wyobrażeń Buddy. Bonza mówił, że ich jest 1000.
Świątynia była niewielka, niegdyś pewnie ładnie utrzymana i odwiedzana, obecnie w zanie-