ze mną i pogawędzenia jak najdłużej. Rozmowa oczywiście krążyła dokoła... architektury pałacu, jego starożytności etc.
Żal mi uprzejmego generała, gdyż słyszałem, że w Pekinie nie są zadowoleni z jego rządów, szczególnie z przeprowadzenia linii kolejowej koło samego Mukdenu, gdzie są groby cesarskie. Mówili mi Chińczycy w Mukdenie, i potwierdzono to gdzieindziej, że po odejściu wojsk z Mukdenu wezwą go do stolicy, co się nigdy dobrze dla dygnitarzy nie kończy...[1]
Pozostały mi jeszcze do zwiedzenia cesarskie grobowce, które po zwróceniu ich Chińczykom są równie, jak pałac, niedostępne dla Europejczyków. Leżą one o pięć wiorst na zachód od miasta, w ślicznym lesie sosnowym. W bezleśnej nagiej równinie już samo tak duże zbiorowisko ogromnych drzew robi wspaniałe wrażenie. Gdym się znalazł w długiej alei niebotycznych sosen, zielonych, jak malachitowe kolumny, od porastających je glonów, i gdy doleciał mię mistyczny szum ich dalekich koron, mimowoli zacząłem stąpać ostrożniej po wyłożonej płytami drożynie, prowadzącej ku sarkofagom.
- ↑ W marcu roku bieżącego po wypowiedzeniu wojny przez Japonię depesze doniosły, że mukdeński dziań-dziuń zmarł śmiercią gwałtowną, prawdopodobnie otruty.