Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.




20 września 1903 r.

Szaro-zielony brzask przedarł się przez spuszczone tory wagonu i obudził mię. Był szary od dżdżu, zielony od niesłychanie bujnej roślinności, pokrywającej przebiegane przez nas okolice. Już co prawda, to prawda, że roślinom chyba najlepiej w Japonii: mają słońca i wilgoci podostatkiem. Stąd pewnie płynie wielka sława tutejszych ogrodników, którzy przesadzają drzewa i duże i małe bez żadnej ceremonii, kaleczą je, gną, wykręcają... Ale w tem cudownem powietrzu można z drzewami robić, co się chce, a one nie umrą. Tu pozostały gatunki, które już dawno wymarły lub scherlały na całym świecie. Patrząc na potworne drzewa kamforowe, na olbrzymie, jak skały, pnie widłaków, przedstawiamy sobie dopiero, czem były lasy przedpotopowe, że łatwo w nich było błądzić mamutom, bo wyglądały jak myszy.