poszanowanie Japończyków dla prawa i ich chciwość wiedzy, wspominam jednocześnie inne wsie, inne miasta i inne obszary...
Widoki z okien otwierają się coraz piękniejsze. Próbuję niektóre fotografować w biegu. Aparat fotograficzny w rękach cudzoziemca bardzo jest nieprzychylnie widziany przez ludność miejscową. Moje próby wywołują sensacyę. Stary jegomość z vis-à-vis, z zaplecioną w warkoczyk siwą brodą, bardzo mi się przygląda. Jedynie kupiec z Osaka nadal mię proteguje, skończył jednak wręczeniem mi adresu swego sklepu.
Morze to zjawia się, to znika. Czerwone, piaskowe góry, porosłe sośniną, krążą i tańczą dokoła nas. Raz w raz pociąg przeszywa je w otworze tunelów. A między górami z obu stron nawodnione pola ryżowe, otoczone wałeczkami gliny. Na tych wałeczkach rośnie zwykle jakaś ciemna roślinność, ostro odrzynająca granice bladych łanów zbożowych. Jesienne, czerwone kwiaty błyskają na grzędach, koło zgrabnych domków wieśniaczych, na stokach nasypów kolejowych. Kępy bambusowych zarośli ciemnieją na jasnym od słońca krajobrazie, niby wachlarzowato złożona garść misternej, zielonej koronki. Znów wśród krętych sosen, wśród ciemnych cyprysów i tuj mi-
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/228
Ta strona została uwierzytelniona.