maliny, których oglądałem tak dużo w środkowej Japonii. W budowie domów, w rozkładzie i gatunku roślinności wyczuwać się daje o wiele silniejszy, niż na północy wpływ chińszczyzny. Są to te same, japońskie domki o rozsuwających się ścianach — jasne, przewiewne, schludne, wyłożone żółtemi matami „pudełeczka“, doskonale przystosowane do tutejszego wilgotnego, gorącego klimatu, w którym wszystko łatwo pleśnieje, lecz... w wygięciach dachów, w ozdobach okapów i narożników już niema tej prostoty i swobody układu, co w gładko strzyżonych, ryżowych strzechach Północy i Środka, gdzie wszystko jest niezbędne, zrozumiałe i... proporcyonalne.
Znów duże miasto. To Fukujama, stolica prowincyi Bingo, słynąca z wyrobu grubych, żółtych mat, używanych do wykładania podłóg. Plantacje sitowia, służącego do ich plecenia, dostrzegałem często wśród mijanych pól ryżowych. Za miastem, na podgórzu dwa zamki tutejszych Daimosów, białe, o kilku piętrach i kilku dachach, podobne do pagód chińskiej struktury.
Tracimy z oczu morze. Lecimy wśród gór doliną, na której dnie kręto wije się rzeczka. Widoki śliczne, ale różniące się między sobą tak drobnymi szczegółami, że opisywać ich niepodobna. Łuk mo-
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.