W pociągu zawrzało. Głodni podróżni poczęli się burzyć.
— Naczelnik!... Gdzie naczelnik pociągu?! — wołali, snując się po wagonach.
— Uciekł na lokomotywie na stacyę!
— Ależ nie! Siedzi w służbowym wagonie i zapija herbatę!
— Pójdźmy do niego. Nic w ustach nie miałem od rana.
— Co to będzie, gdy zabraknie opału? Zmarzniemy!
Gdy procesya wzburzonych podróżników wtłoczyła się do służbowego wagonu, naczelnik pociągu, młody inżynier, bardzo się zmieszał.
— Cóżem ja winien? — tłómaczył się.
— Co nas to obchodzi! Chcemy jeść i nie chcemy zmarznąć. Dlaczego było mało ludzi na drodze? Dlaczego ich dotychczas niema? Pan chciał rzucić nas i uciec... Pan zapija herbatę, kiedy nasze żony i dzieci... nie mogą doprosić się łyka wody gorącej...
— Posłałem na stacyę po pociąg ratunkowy.
— Czy pan zaręczy, że dojedzie?
Inżynier ruszył ramionami.
— Tego nikt nie wie i przewidzieć nie może. Kazałem przygotować wody gorącej, lecz niech panowie oszczędzają opału, gdyż mało go mamy.
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.