— A co? a co? Zmarzniemy! zamrożą nas żywcem! Co ci kolejarze sobie myślą?!
Inżynier w milczeniu wycierał pot z czoła.
— I w podobny sposób krzywdzą ludzi, którzy zapłacili swoje pieniądze! — srożył się cięty trochę jegomość w lisiem futrze.
— Panowie, niechby nas wszystkich przeprowadzili do jednego wagonu dla zaoszczędzenia opału — proponował inny w bobrowej czapce.
— Zwaryowałeś pan? cały pociąg do jednego wagonu?
— Więc do dwóch.
— A kobiety?... Przecież spać trzeba.
— Będzie cieplej.
— Pociąg ratunkowy przywiezie żywność i opał — znów spróbował uspokoić wzburzonych inżynier.
— Nie zawracaj pan głowy! żaden pociąg w taką zamieć nie dojdzie!...
Na chwilę głosy ucichły, jak gdyby dla wysłuchania odpowiedzi burzy. A burza wyła, huczała, gwizdała, przewalała potoki śniegu ponad wagonami, przewiewała je między kołami, zatykając coraz szczelniej wolne otwory i przedziały. Oddech jej lodowy sięgał nawet głębi wagonów i kołysał blade płomienie świec i lamp.
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.