Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/258

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wieloryb tuż!... — rzekł gburowato sternik.
Nim skończył, morze rozwarło się z łoskotem, słup wody wyleciał wysoko i brunatny grzbiet wynurzył się z wodnych skrętów.
Płynął ku nam naukos wielki jak rafa. Strzelec nachylił się do celu i ścigał go ostrzem harpuna. Potwór zwolna zataczał ponad wodą łuk, dążąc w głębiny: już mała jego płetwa koło ogona błysnęła w powietrzu...
— Spóźnił się, niedołęga! — mruknął sternik.
Jednocześnie w poświstach wiatru buchnął strzał, i czarna błyskawica rozwijającego się sznura przecięła blask morza. Dym prochu zakrył na chwilę pocisk i ofiarę. Strzelec podniósł pytająco do góry głowę.
— W wodę... — odpowiedział mu dozór.
Zmieszany Nilson włożył ręce do kieszeni i odszedł od armaty, po chwili jednak opamiętał się i wrócił pośpiesznie. Majtkowie i sternik już biegli z hałasem, aby natychmiast nabić wystrzelone działo.
— Ostrożnie, bydlęta! oczy chcecie mi wybić? — krzyczał gniewnie sternik na marynarzy, ciągnących linę.
— Bomba nie pękła! Ostrożnie!
Zarzucili linkę na stukający o burtę długi, żelazny pocisk, na którego końcu przyśrubowana