ścigających kogoś płateczków śniegu, na figury ludzi, kupiących się tam...
Krzyczeli i klęli.
Byli to robotnicy. Zbuntowali się i wypowiedzieli posłuszeństwo.
— Każdemu życie miłe! Nie będziemy dziś robili... Ciemno!... Zmarzliśmy... Nie pójdziemy!... — wołali.
— Odkopcie choć lokomotywę, żeby wróciła na stacyę.
— Nie! Niechaj stoi!... Każdemu miłe życie...
— Nie zapłacę wam za dziś ani grosza!
— Zawsze nas okpiwacie! Obiecujecie rubla, a dajecie pół... Po śmierci niepotrzebne nam pieniądze. Chodźcie, chłopcy, niech maszyna stoi... Dosyć z nas nadrwili...
— Zaraz bierzcie się do lokomotywy. Inaczej nie puszczę was do wagonu i zmarzniecie w polu! — wołał inżynier, siląc się przekrzyczeć i wiatr i ludzi.
— Ho, ho! Sam... chody... Wagon łamaj! odpowiedzieli mu robotnicy z porywami burzy.
Byli to przeważnie Tatarzy, Baszkirzy, Czeremisi. Wywijali łopatami, wydawali gardłowe dźwięki; ciemne, kanciaste ich twarze groźnie migały w krwawo zabarwionej pochodniami zamieci.
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.