jakiś znak z piór, poczem ukazał się poważny Chińczyk w malinowej kurmie z koralowym, generalskim znaczkiem. Wsiadł, tragarze podnieśli lektykę i ruszyli szybko; za stacyą, na drodze, widziałem, że przyłączył się do nich orszak jezdnych i pieszych. Był to znaczny urzędnik, podobno główny inspektor szkół...
— Cywilny... Powiedziano mi, że cywilny!... — rzekł z pewnem zdziwieniem młody niemiecki oficer, który jechał w jednym ze mną przedziale.
W Tientsinie dowiedziałem się, że wszystkie statki do Szanghaju już odeszły i że nowa okazya będzie dopiero za dwa tygodnie. Pozostawał jedynie chiński parowiec, „Taishun“, należący do towarzystwa „China Merchant“. Agent towarzystwa upewniał mię, że tam czysto i dobrze:
— Zupełnie po europejsku!...
Wierzę nawet, że „China Merchant“ szczerze pragnęli, aby tak było, ale... między najczystszym Chińczykiem a przeciętnym Europejczykiem widocznie zachodzi taka sama różnica, jak między Anglikiem, który kąpie się codzień, a chłopem polskim, używającym kąpieli raz na parę lat. Nie radzę podróżnikom, wrażliwym na przykre zapachy i trochę „popielate“ sprzęty oraz pokarmy, żeglować na statkach chińskich. Bez względu na kołysanie się, można dostać morskiej choroby od
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/295
Ta strona została uwierzytelniona.