Druga klasa tymczasem wpisywała „protest“ do księgi zażaleń. Był to manifest bezwarunkowo godny końca XVIII-go stulecia. Dobrze, że choć z błahego powodu ludzie mogą czasem powtórzyć wielkie wyrazy! Podpisałem go chętnie, ale przed podpisem musiałem pokazać swój bilet kolejowy. Na tej małej, zasypanej śniegiem stacyjce wywołał on wrażenie nieoczekiwane. Żandarm, zwracając go, salutował mię z wielką paradą, a autorowie protestu nie taili swego zadowolenia. Słyszałem, jak szeptali: „Podróżnik wysyłany przez Akademię do Japonii w niewiadomym celu“.
— Biedaczysko! Zabiją go napewno, gdyż na wiosnę, ani chybił, wojna z Japończykami... Zbyt wiele już sobie pozwalają Japosie!...
— Kto wie jeszcze, czy dojedzie? Chunchuzi w Mandżuryi również nie żartują! Niedawno był taki wypadek...
Dalszy ciąg był istotnie okropny, ale na szczęście... fantastyczny. Oddawano mi honory, jak skazanemu na śmierć. Zresztą było dość wesoło.
Angielka, zjadłszy kotlet, bardzo się pokrzepiła. Okazała się miłą, ukształconą, dobrze wychowaną osobą Godzinami gawędziliśmy o Tołstoju, Nitzschem, o współczesnych prądach społecznych i literackich. Była zagorzałą patryotką, choć urodziła się i wychowała w Rosyi. Dziwna rzecz: ci
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.