i nabiałów, te nadzwyczajną taniością kupowaliśmy. Baran kosztował 20 groszy“[1].
Tak przedstawiała się Syberya podróżnikom polskim w końcu XVIII stulecia. Taką znałem z opowiadań ojców, taką poznałem sam, gdy przed ćwierć wiekiem przeszedłem ją, przeważnie piechotą, od końca do końca. Mało zaludniona, ale zamożna, dzika, ale gościnna, pełna rozmachu i żywiołowej ufności w siebie i żywiołowego zamiłowania niezależności. Komu w Rosyi było źle, kogo uciskali ludzie lub własne wady, uciekał za Ural, szukał „Białych wód“, syberyjskiego, chłopskiego raju, gdzie ziemi w bród. Skoro Zachodnia Syberya przestała być takim rajem, koloniści dążyli dalej na Wschód, gdzie z łatwością znajdowali nietknięte jeszcze ludzką nogą ostępy. W takich gniazdach leśnych rodziły się nieraz i wychowywały pokolenia ludzi, którzy nie znali innej władzy prócz własnej wioskowej, oraz innych przedmiotów prócz własnych wyrobów. Publicysta syberyjski, Jadrincew, przytacza w swej zajmującej książce: „Syberya jako kolonia“, kilka przykładów odkrycia w połowie ubiegłego stulecia przez władze rosyjskie wsi dużych, bogatych, pięknie zabu-
- ↑ „Pamięć dzieł polskich, Podróż y niepomyślny sukces Polaków“ przez urodzonego Karola Lubicz Chojeckiego. Warszawa, roku 1789, str. 69.