nej wykopało formalną „transzeję“ i przez tydzień czatowało na pocztę, która miała wieźć z Irkucka pieniądze. Cała wieś wiedziała o zasadzce, ale nikt nie śmiał tych syberyjskich „chunchuzów“ wypłoszyć, lękając się zemsty.
Zbóje zabili wówczas pocztyliona, woźnicę, dwa konie, zabrali 30,000 rubli i znikli. W podobny sposób zrabowano rok przedtem za Bajkałem 10 pudów złota, należącego do kompanii Nimańskiej. A ilu zginęło rozmaitymi czasy przejezdnych, kobiet, dzieci... tego nie zliczyć! W niektórych jarach i odstępach widziałem do dziesiątka krzyżów.
Aby choć trochę ukrócić swawolę „zrzynaczy herbaty“[1], musiał generał-gubernator Sinielnikow wsie całe wysiedlać. Widziałem wsie takie zrujnowane, nawpół puste, drzwi i okna domów zabite deskami. Ale to mało pomagało.
Namiętności ludzkie oraz tłumy przysyłanych z Rosyi rok rocznie kryminalistów z łatwością wiły gniazda zbójeckie w innych miejscach, gdzie znowu wyrastały mogiły i krzyże. Głośnym był swego czasu bajeczny proces kupca A., burmistrza miasta Czyty, światowca i hulajduszy, przyjaciela wyższej administracyi, który zabijał pocztylionów,
- ↑ Miejscowa nazwa rabusiów na gościńcach.