światem. Obiecują nawet telefon, i można będzie, nie wychodząc z wagonu, rozmawiać nietylko ze stacyą, ale i z poblizkiemi miastami. Żelazny koń będzie tymczasem leciał, przebijał, niby błyszcząca igła, śnieżną kurzawę zamieci, obłoki skupione na szczytach górskich łańcuchów, nieprzejrzane stepowe przestworza i rozpalone słońcem skalne wąwozy i ciemne tunele. Palipieca, zamieniony w ślicznego królewicza, zapatrzony w jaką wędrowną królewnę, zaledwie będzie wiedział o tem.
Świat cały, wspaniały, cudny świat będzie migał przed nim niewyraźnie, rozbity na tysiące kawałków wielkości wagonowej szyby. Zyska na tem powierzchowność palipiecy, ale on sam stanie się trochę mniej... rozgarniętym, niż wówczas, gdy własnemi siłami musiał zwyciężać te przestrzenie, wiszary i wodne roztocze. Ha, może za to spryt swój w inną stronę skieruje, może zajrzy do ciemnych, zaniedbanych zaułków własnej duszy?!
Szczególnie wspaniale przedstawiły mi się wagony ekspresu kolei Mandżurskiej. Wprawdzie, gdym jechał nimi, były w drodze dopiero po raz drugi, ale wykwint ich urządzenia, wygoda i czystość były bez zarzutu, olśniewały poprostu. Dobrze, bardzo dobrze!
Kolej taka, skracająca ogromnie, bo aż we dwójnasób, drogę dla handlu ze Wschodem, stała
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.