zwyczajeń podróżnych; wszędzie: „wypić i przekąsić“; jedzenia porządnego dostać niepodobna; obiady zimne, wstrętne, cuchnące i... drogie. Ceny w cenniku kolejowym są zbyt wygórowane, nieodpowiednie do gatunku podawanych potraw. Nadomiar służba bufetowa zawsze dolicza. Nie zdarzyło mi się w ciągu całej drogi, aby lokaj nie omylił się na moją niekorzyść. Pod koniec takie stałe potwierdzanie mojej obserwacyi sprawiało mi nawet pewną satysfakcyę.
Muszę jednak z tego uogólnienia wyłączyć posługaczów Chińczyków w Mandżuryi, którzy nigdy nie doliczyli mi ani grosza.
Wszystkiego trzeba samemu dopilnować, we wszystko wejrzeć, poczynając od rzeczy, a kończąc na... wodzie gorącej. Na każdej stacyi, naprzykład, jest budyneczek z napisem: „Woda gorąca bezpłatnie“. Bardzo pięknie! Kazałem sobie przynieść tej wody gorącej, ale... na herbatę użyć jej nie mogłem. Powtórzyłem doświadczenie kilka razy i zawsze, zamiast wody, przynoszono mi jakiś bury, cuchnący płyn. Wreszcie postanowiłem sam obejrzeć ową „wodę gorącą — bezpłatną“. W ciemnym, zakopconym, podobnym do starej wiejskiej łaźni budyneczku ujrzałem brudnego posługacza za drewnianą baryerką; stał koło wmurowanego
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.