Bufet przedstawia nieraz wiele do życzenia, gdyż zarząd nie postarał się jeszcze o dostawców na ważniejszych stacyach, lecz bierze z sobą zapasy na całą drogę. Stąd rozmaite braki i... nie zawsze właściwy zapach potraw.
Najwięcej jednak dokuczają podróżni, którzy obchodzą się czasem po barbarzyńsku i z sąsiadami i z wagonami: rzucają niedopałki papierosów na ziemię, plują na dywany, niekiedy i na głowy śpiących poniżej towarzyszów, w umywalniach zaprowadzają swoje porządki, w wagonach rozpierają się, zabierając więcej miejsca, niż im się należy, i hałasują na korytarzu wtedy właśnie, kiedy śpią wszyscy.
Naogół biorąc, podróż ekspresem jest bez porównania wygodniejsza i bezpieczniejsza od podróży zwykłym pociągiem, choćby nawet w osobnym przedziale pierwszej klasy; za to jest trzy razy droższa.
Zabajkalska droga dotychczas nieskończona, a linia mandżurska wykończa się pośpiesznie. W wielu jednak miejscach niema jeszcze stacyi; bufety bardzo są rzadkie, tak, że jadąc zwykłym
go byłem w przykrem położeniu: bezbronny w dzikiej i rozhukanej Mandżuryi; broni nigdzie tam kupić nie mogłem.