Wiosną, gdy na stokach nadbajkalskich zakwitnie liliowo różaniec syberyjski i łuna liliowa pada na wody, świeżo oswobodzone od lodów, gdy ze skał toczą się w dół skwapliwie liczne, spienione wodospady, gdy zielona mgła młodego listowia zawisa wśród konarów, a przez nią przegląda wszędzie błękitna toń jeziora, tak tu czarująco, że godzinami siedzieć można w leśnem zaciszu, przyglądając się zabawom dzikich kaczek lub naradom gromadnie żyjących czarnych bakłanów.
Nad brzegami jeziora rojno, niedźwiedzie licznie je odwiedzają, szukając trupów fok zabitych w czasie zimy, a obecnie wyrzucanych przez fale; przychodzi koza i jeleń szlachetny; dzik z zamarzłych, jeszcze pokrytych śniegiem górskich ostępów śpieszy na wilgotne wybrzeża, czubate „udody“ gęsto latają wśród drzew, zjawiają się cietrzewie, głuszce. Polowanie nad Bajkałem poprostu bajeczne!
Ale bądź co bądź, najpiękniejszem jest samo jezioro, szczególniej w te dnie ciche, gdy las w przesianem słońcem ciepłem powietrzu stoi bez ruchu, gdy zamiera na chwilę w rozkosznem omdleniu oczekiwania, a jedynie jezioro sine, śliczne, tknięte daleką burzą, ryczy, pieni się i ciska na nadbrzeżne kamienie. Falując bez wiatru, wydaje
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.