Pomimo jednak tych wszystkich dogodności Dalnij robi wrażenie pustki; w pałacykach nikt nie mieszka, po ulicach mało kto chodzi, sklepów prawie niema, niema ludności. Przeciwnicy zwą go miastem „nietyle Dalekiem, co Zbytecznem“.
„Kosztuje 28 milionów, będzie kosztować jeszcze drugie tyle, a mimo to zwiędnie, nie zakwitłszy, gdyż sztucznie stworzyć miasta nie można!“
Port Artur, przeciwnie, jest miastem brudnem, nieurządzonem, rozrzuconem, ale wre życiem. Tłum wielojęzyczny i różnobarwny przewija się, jak tysiącgłowy wąż, po ulicach. We wspaniałym, naturalnym porcie stoi moc statków, sklepów pełno, dymią kominy fabryk, tętnią machiny, grzmią miny wysadzające skały dla zrobienia miejsca nowym ulicom i placom. Miasto wygląda jak budujące się mrowisko. Ogromnie bogate, zakreślone na wielką skalę. Tu obmyślają się i dojrzewają plany polityczne, tu szybko rosną fortuny, tu napływają awanturnicy i awanturnice całego świata aby utoczyć krwi ze złotego cielca.
Nie zostałem ani Arturzystą, ani Dalnistą, ale nie mogę wstrzymać się od pewnej uwagi: Port Artur gnębi obecnie swem życiem i bogactwem Dalnij, lecz życie to związane jest wyłącznie z armią. Jest to życie wojennego portu, wojskowe i polityczne.
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.