pozłota, barwna laka, rzeźba i majolika pootłukiwana wszędzie, gdzie tylko mogły dosięgnąć ręce ludzkie. Wojna!
Burzliwe jej dźwięki brzmiały jeszcze w powietrzu, gdym tu zawitał. Wypędzony z miasta ambań chajlarski mieszkał w poblizkiej wsi daurskiej. Wogóle stosunki były przykre, naprężone. Po kilku dniach pobytu spostrzegłem z łatwością, że ta mała, nawpół zburzona mieścina była węzłem politycznych, daleko sięgających intryg. Chińczycy podejrzliwie śledzili Rosyan i Mongołów, Mongołowie donosili na Chińczyków, Daurowie przyglądali się wszystkiemu z pozornym spokojem, nie okazując, na którą przechylają się stronę.
Ni stąd, ni zowąd zjawiały się zatrważające wieści; to mówiono, że ambaniowi z Pekinu przysłano chorągiew wojenną, to znowu, że Tuan z 80000 żołnierzy ruszy z wiosną z południa ku Amurowi, aby odciąć odwrót armii rosyjskiej. Pokazywano mi nawet obozowisko Daurów i Solonów, składające się wyłącznie z kobiet i dzieci, które pono uciekły z przypuszczalnej drogi Tuana, aż do Dalaj-Noru.
Gdzie się podzieli ich mężowie i bracia, nikt nie wiedział, i one same jakoby opowiedzieć nie umiały. W pewnych odstępach czasu zjawiały się dziwne karawany z odległych krańców Mongolii,
Strona:Wacław Sieroszewski - Na daleki wschód - kartki z podróży.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.