ca to niezliczone roje statków żaglowych japońskich, statków rybackich.
Nocą wypływają one daleko na morze, aby poławiać ryby, które stanowią połowę pożywienia ludności japońskiej. Widzieliśmy statki najrozmaitsze. Były tam duże trójmasztówki i mniejsze z jednym i dwoma żaglami i małe łódeczki, w których siedziało dwóch ludzi: wioślarz i harpunnik. Podziwiałem odwagę tych ludzi, tak daleko zapuszczających się od brzegów w marnej łupinie. Tymczasem dzień rozżarzał się coraz bardziej. Już purpurowa zorza poczęła niknąć, a wkrótce wypłynęło słońce, wielka tarcza malinowa, jaką malują na sztandarze narodowym Japończycy. Wtedy spostrzegliśmy, że rysujące się z oddali pod tarczą chmury były niczem innem, jak brzegiem lądu dalekiego. Srebrny szlak śniegu obrzeżał stożkowate szczyty gór. W miarę, jak słońce rozpalało się coraz bardziej, rozpękały się, rozbijały jednolite wiszary skał na tysiące urwisk, szczelin, dolin, wąwozów, wierzchołków. Wyraźnie wystąpiły szmaragdowe i malachitowe plamy lasów, porastających od stóp do szczytów te góry. Wyspy japońskie są jak bukiety zieleni, tryskające z błękitu morza. „Kiedy — mówi legenda japońska — bogini Isa-nami i bóg Isa-nagi, od których wszystko powstało, stworzyli ocean, spoczęli na łożu, rozpiętem na chmu-
Strona:Wacław Sieroszewski - Na wulkanach Japonji.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.