Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/146

Ta strona została przepisana.

Krzywda Prawdę pokonała...
Krzywda na ziemi została,
Prawda poszła na podniebie!...
A stąd chwała Panu Bogu,
A stąd psalmy archanielskie,
Dla starców na posłuchanie,
Dla młodzieńców w douczanie...

Nawet oficerowie pilnie słuchali tego tęsknego śpiewu. Jeden tylko zamyślony i zakłopotany Beniowski zdawał się go nie słyszeć. Często wstępował na mostek i patrzał wdał przez szkła. Nic nie wskazywało, żeby gdzieś blisko była ziemia.
— Co czynić?... Wody istotnie pozostało już mało!... Trzeba będzie ograniczyć porcje!... Chorych przybywa!... Mapa nie daje żadnych wskazówek!... A jeżeli pęd wody uniósł nas na sam środek Oceanu!? Gdyby słońce przedarło się przez chmury, mógłbym dokładniej określić szerokość! A tak kto wie, gdzie jesteśmy? Dobrze, że choć ciepłość się zwiększa i znikła obawa przed lodami!... — rozmyślał oparty o poręcz mostku.
Dostrzegł go tam niebawem Chruszczów i drapał się ku niemu, rozpuściwszy na wiatr potarganą brodę.
— Co nowego?...
— Załoga głodna!... Wypadnie rozdać resztkę sucharów!...
— Rozdaj!...
— Co poczniemy jutro?...