Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/193

Ta strona została przepisana.

staw... mnie!... Jestem winna wszystkiemu, beze mnie zgodaby wśród was panowała i braterstwo, beze mnie nie byłoby i Bołszej... i zdrady, i... walki... Czuję, że wiążę cię we wszystkiem, że ciążę ci, że osłabiam twą siłę i powagę... Myślisz, że nie śledzą nas teraz?... Mylisz się! Ile razy byłeś u mnie, poznawałam zawsze z oczu kamczadalki, że wie o tem... Wstydzę się, wydaje mi się, że wszyscy ci mężczyźni patrzą na mnie jakoś szczególnie, że szukają śladu twych pieszczot... Myśl o tem pali mię, jak piętno!... Wolałabym nie wiem co!...
— Więc nie czekałaś dziś na mnie?... Więc zdawało mi się tylko!?...
— Grzesznicą jestem, grzesznicą wielką, Maurycy!... Nawet Bóg w nieskończonem miłosierdziu swojem nie wiem, czy mi może przebaczyć... — odszepnęła, zarzucając mu ręce na szyję i opierając się czołem o jego ramię.
Wydało mu się, że płacze. Chciał ją pocieszyć, ukoić, utulić... Położył rękę na jej włosach bujnych, rozsypanych na plecach drżących, pieszczotliwe wyrazy do małego stosowane dziewczęcia rwały mu się na usta, gdy nagle płomień gwałtowny go ogarnął, oślepił, zamącił i, zamiast mówić, zdmuchnął szybko płonącą wpobliżu lampadę...