Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/209

Ta strona została przepisana.

tów, o planie ułożonym wraz z nim co do utworzenia tu na Wschodzie wolnej kolonji z wysp aleuckich z Alaksyną z przyległościami, pod protekcją potężnego europejskiego państwa dla wolnego z nim handlu...
— Pan zdaleka jest mniej niebezpieczny, niż pan zbliska!... — tłumaczył Beniowski myśl swoją.
— O tak, tak!... Onaha wie!... Wszystka biała jest zła, ale kozak najgorsza... Pali, zabija bez żadna tołku...
Pod koniec rozmowy wyjął Beniowski z puzdra butelkę wina i częstował starca, ten jednak tutaj pić nie chciał, butelkę skwapliwie pod połę kaftana schował i niebawem zabrał się do wyjścia, powtarzając:
— Chłopak twój... Dobry chłopak, młody chłopak... niechrzczony chłopak... Możesz go brać, bo on niechrzczona... Rad będziesz... Swoja wiara go chrzcij... Jego dusza będzie twoja dusza... Z kozak nie gadaj... z Gruba Tuachta gadaj!... Bywaj zdrów, do jutra!...