O świcie obóz został zbudzony z krótkiego wypoczynku warkotem bębna. Beniowski już stał we drzwiach szopy i wydawał rozporządzenia podchodzącym do niego oficerom. Najznaczniejszą kompanję przeznaczył do reparacji okrętu, który, oswobodzony od ładunku, wysoko wspłynął na srebrnej wodzie i lśnił bokami obrosłemi morszczyzną i muszlami w różowych promieniach budzącego się dnia. Tych, co znali trochę bednarkę, przeznaczył do zbijania i reparacji beczek potrzebnych na wodę słodką, której zapas musiał być zwiększony wobec przyszłej podróży w strefach gorących. Inni odbijali paki z towarami, aby je przewietrzyć i wysuszyć. Kobietom powierzył pieczę nad futrami, stanowiącemi główne bogactwo wyprawy, a które wielce ucierpiały od wody i wilgoci. Wreszcie Chruszczowowi polecił zająć się urządzeniem przyjęcia krajowych dostojników, których należało się lada chwila spodziewać. Kazał więc Chruszczów na pobliskiej zaspie białego piasku