Strona:Wacław Sieroszewski - Ocean I.djvu/258

Ta strona została przepisana.

kolonji europejskiej, trzeba będzie formalnie całą załogę rozpuścić, a następnie ogłosić nowy werbunek i wybrać z pomiędzy nich co lepszych...
— A reszta?...
— Reszta... zostanie!
Odwróciła się ku niemu całem ciałem i spojrzała nań zdziwiona i zmieszana.
— Gdzie zostaną?... Tam... na obczyźnie!?...
— Zapewne. Ale są tam państwa wolne, gdzie im żadne prześladowania nie grożą. Myślę również, że uda nam się dowieźć w całości część futer oraz pieniędzy zabranych z kamczackiego skarbu i że przy ogólnym podziale dostaną dosyć monety na pierwsze potrzeby, zanim znajdą przyzwoite zajęcie!...
Westchnęła i znowu wróciła do szycia.
— Cóż ty na to?...
— Nie myślałam o tem, Maurycy!...
— Więc ci się mój projekt nie podoba?...
— Owszem!... Cóż robić?... Ale... wystawiałam sobie to wszystko inaczej!...
— Wyznaję, że i ja sobie wystawiałem to trochę inaczej. Ale sama na własne oczy przekonałaś się, co nas czeka, jeżeli znajdziemy się na odludnej wyspie... Was dziewięć niewiast i osiemdziesięciu siedmiu rozuzdanych mężczyzn... Na tem się skończy, że gorsi wyrżną lepszych.
Zakryła oczy ręką.
— Wszystko więc... przez nas?... A przeze